|
| LISTY |
|
Strona "W objęciach Caissy" istnieje od 13 marca 2007 roku i frekwencja odwiedzających świadczy o dużym zainteresowaniu nią wśród Internautów.
Otrzymałem wiele pozytywnych listów z USA, Kanady, Australii, Niemiec, Holandii, Francji, Rosji, Ukrainy, Czech, Bułgarii i oczywiście z Polski, co mnie upewniło o słuszności wybranej drogi.
Nadeszło też wiele propozycji tematycznych. Realizuję je systematycznie w miarę czasu. Bardzo ucieszyły mnie głosy znajomych osób, których nie widziałem po wyjeździe z kraju. Dzięki stronie nawiązałem ponowne kontakty.
Podkreślam, że moja strona jest otwarta dla wszystkich pasjonatów szachów. Bardzo chętnie będę zamieszczać nadesłane ciekawe materiały teoretyczne, partie, komentarze, omówienia,itd.
1. Pozdrowienia z Bułgarii.
Bułgarski mistrz Petar Kozarew z miasta Pazardijk nadesłał serdeczne pozdrowienia i słowa uznania dotyczące strony. Najbardziej interesuje go rozwiązywanie kombinacji i końcówek. Chętnie zamieszczam cztery załączone fotografie. Po kliknięciu na miniaturce w osobnym oknie otworzy się zdjęcie w dużym rozmiarze
|
| | | |
Petar Kozarew w pojedynku ze słynnym bułgarskim arcymistrzem Veselinem Topałowem. | Fotografia przedstawia Petara Kozarewa z czasie analizy partii z arcymistrzem Topałowem. | Petar Kozarew zmierzył się tym razem z mistrzem międzynarodowym Rumianem Goczewem. | W analizie Petar Kozarew próbuje udowodnić swojemu partnerowi, że mógł lepiej zagrać. |
Do góry
2. Pozdrowienia ze Strzelina
Andrzeja Sobolewskiego znam od 1963 roku. Przez kilka lat konkurowaliśmy ze sobą w kategorii juniorów. W tym czasie Andrzej był w ścisłej czołówce Pomorza w tej klasie wiekowej. Potem nasze drogi się rozeszły. On wrócił do swego rodzinnego Strzelina, ja natomiast wyjechałem do Krakowa. Po wielu latach zobaczyliśmy się dopiero w 1991 roku na turnieju w Polanicy Zdroju. Kolejna przerwa w naszych kontaktach trwała około 15 lat. W tym roku Andrzej odnalazł mnie dzięki mojej stronie. Wymieniamy od czasu do czasu listy drogą elektroniczną.
Andrzej Sobolewski
O mnie.
Urodziłem się 1 listopada 1947 r. w Głogówku. Dzieciństwo spędziłem w Ziębicach na Dolnym ¦ląsku. Szkołę średnią - Technikum Przemysłu Cukrowniczego w Toruniu ukończyłem w 1966 roku. Tamże nauczyłem się grać w szachy, chociaż mój Ojciec, wcześniej próbował rozpoczynać tę naukę w domu rodzinnym. W 1980 roku ukończyłem Akademię Ekonomiczną we Wrocławiu. Jestem żonaty od 1974 roku.
Pierwsze kroki szachowe wykonałem w internacie technikum i tam właśnie nie poszedłem do teatru na "śluby Panieńskie", a kolega namówił mnie na naukę gry w szachy. Zapłaciłem za tą naukę słono. Ponieważ byłem pupilem polonistki, zwykle wywoływała mnie do "pomocy", gdy jakiś uczeń nie znał dobrej odpowiedzi. I wpadłem!! Omawianie "ślubów Panieńskich" było dla mnie klęską w jej oczach i całej klasy. Jakże to ty Andrzej nie czytałeś lektury i nie byłeś w teatrze?!
Zostałem spłukany nie tylko własnymi (słonymi) łzami wobec całej klasy. Długo musiałem pracować, aby na powrót odzyskać pozycję u polonistki. Od tej pory byłem szachowym samoukiem i w zasadzie pozostałem nim do dzisiaj.
Internat za chwilę okazał się miejscem, gdzie grali starsi uczniowie, a wśród nich Michał Fabianowski (przyszły wicemistrz Polski juniorów) i Ryszard Wolny. Odbywały się tam mecze szachowe z drużynami ze Szkoły Oficerskiej.
W 1963 roku zostałem przyjęty do GKO Grunwald Toruń i posadzony na I szachownicę w drużynie "B" klasy. Tam poznałem i wzorowałem się na szachistach takich jak Zb. Skiendzielewski, J. Jabłoński, W. Strzemkowski, Karczewski czy Sobieski. Niezapomniane pozostaną wszystkie podróże drużyny "ryjowatym" autobusem po miejscowościach "szachowych": Tuchola, Brodnica, Żnin czy ¦wiecie, szczególnie zimową porą.
Od tej pory życie szachowe potoczyło się wartko: treningi, mecze, turnieje, z których nierzadko wracałem w porach, gdy drzwi internatu były już zamknięte. Cóż pozostawało - wejście przez okno!!
Mistrzostwa Pomorza Juniorów w kolejnych latach 1963-65 to kolejny etap zdobywania szachowych ostróg - czyli kategorii szachowych. II kategoria to mój wynik, który do dzisiaj nie został poprawiony. Tam spotkałem Jerzego Konikowskiego i Jerzego Lewiego, którzy już wówczas toczyli zacięte boje o prymat na Pomorzu. Ja plasowałem się w nich na V i VI miejscu. Po ukończeniu szkoły powróciłem na Dolny śląsk i podjąłem pracę w cukrowni "Strzelin".
W 1966 roku ponownie znalazłem się w towarzystwie dwóch Jurków, ale jako kibic, pomocnik mojego Ojca, który był opiekunem juniorów na odbywających się w Polanicy Zdrój - Mistrzostwach Polski Juniorów.
Byłem demonstratorem partii rozgrywanego równolegle Memoriału im. A. Rubinsteina. Podziwiałem grę W. Smysłowa i innych sław szachowych także z Polski. Nie wiedziałem wówczas, że kiedyś powrócę do Polanicy w innej roli.
W maju 1967 roku ojciec zorganizował spotkanie - mecz z szachistami z NRD. Przy okazji odbywających się uroczystości związanych z 750 rocznicą Ruhland zostaliśmy zaproszeni na mecz szachowy, który był jedną z wielu odbywających się z tej okazji imprezą sportową. Drużyna z Ziębic była w zasadzie zorganizowaną ad hoc i składała się w większości ze słabych amatorów.
Mimo tego nie przegraliśmy wysoko tych spotkań.
Nazwiska Ziębiczan odczytacie ze zdjęć: Jan Kolak, Migdał, Michał Wojciechowski, Wanda Chuderska, Kukolus Janusz.
Życie szachowe w Strzelinie rozpoczęło się w miejscowym domu kultury. Później w zasadzie bardziej byłem działaczem niż szachistą. Ciągłe bieganie za ulokowaniem gdzieś drużyny nie było proste. Zorganizowaliśmy drużynę, najpierw w Borku Strzelińskim, potem w Klubie Cukrownika. Tu również dołączył do nas mój ojciec. Jego wszelkie talenty, a szczególnie ten szaradziarski, wniosły do drużyny wiele nowych wartości. W składzie drużyny występowali m.in. Zbigniew Chomicki, Franciszek Kanarek, Wioletta i Małgorzata Kanarek, Jan i Teresa Gryżenia, Barbara Szeszko, Jan Mach, Ryszard i Janusz Majchrzak, Stanisław Markiewicz, Józef Zagórski, Czesław Szmigielski, Wojtek Szmigielski, Ania Szmigielska (Łukasiewicz), Włodzimierz Przybyła, Bogdan Żminda, Stanisław Sobolewski i niżej podpisany.
Graliśmy w rozgrywkach drużyn B i A klasowych. W latach 70 tych trzykrotnie graliśmy w Finale Centralnym Złotej Wieży - Żagań, Kętrzyn i Cieszyn. Najwyższe trofeum to Brązowe Wieże zdobyte w Żaganiu, Kętrzynie i Cieszynie.
Organizowaliśmy w Strzelinie również imprezy rangi wojewódzkiej: mistrzostwa Dolnego śląska w grze błyskawicznej.
W 1980 roku otrzymałem Złotą Honorową Odznakę PZSZach.
W latach 90 dzięki koledze z klubu, a także sędziemu szachowemu FIDE Czesławowi Szmigielskiemu i poznanemu wtedy dr Andrzejowi Filipowiczowi, brałem udział w organizowaniu memoriałów im. A. Rubinsteina w Polanicy Zdrój.
Poznałem wówczas bliżej wielu szachistów zarówno polskich, jak i zagranicznych. Uczestnicy turnieju głównego, arcymistrzowie, z których każdy to niezmiernie ciekawa postać, byli dla mnie wzorami godnymi podziwu. Nie tylko ze względu na swoje umiejętności szachowe.
W trakcie tych festiwali szachowych poznałem także bliżej wielu działaczy i miłośników szachów. W miarę możliwości uczestniczyłem także w imprezach festiwalu i w 1994 roku wygrałem turniej Grand Prix w grze błyskawicznej. Później startowałem też w szachach aktywnych, ale lokata "12 do kwadratu" (na 253 uczestników) mówi sama za siebie.
Aktualnie w Strzelinie nie ma już drużyny, młodzież odchodzi do wrocławskich szkół, a stara kadra się wykruszyła.
Uczestniczymy jednak w różnego rodzaju rozgrywkach amatorskich. Na tym polu moje ostatnie osiągnięcia to I miejsce - Puchar 750 - lecia Ziębic - 2003 r., Puchar Solidarności - Strzelin 2005 r., Puchar Burmistrza Ziębic - 2007 r. |
Andrzej Sobolewski
Wybór 50 moich partii
Galeria (Gallery)
Do góry
3. Stanisław Sobolewski (1917-1987)
Stanisława Sobolewskiego poznałem osobiście w trakcie mistrzostw Polski juniorów w Polanicy Zdroju w 1966 roku. Był wydelegowany przez Dolnośląski Związek Szachowy do opieki nad nami. Spotykaliśmy się więc codziennie na spacerach i rozmowach. Dowiedziałem się wtedy o różnych zainteresowaniach p. Stanisława, m.in. o pasji układania krzyżówek i zadań szachowych.
O swoim Ojcu opowie syn Andrzej.
Zbliża się 20 rocznica śmierci (19.X.1917 - 19.XII.1987), szachisty-kompozytora i działacza. Z szachami zetknął się w domu rodzinnym w Mińsku Litewskim, ale w życiu szachowym zaczął uczestniczyć z chwilą rozpoczęcia studiów na Politechnice warszawskiej. Pierwszym recenzentem jego zadań szachowych był znany kompozytor Goldsztajn.
Niektóre z nich były drukowane w "Wiadomościach Szachowych" oraz w "Kurierze warszawskim" po wojnie w "Szachach" w nr 9/1947). Zadanie Nr 11 zostało odznaczone na konkursie debiutantów w "Wiadomościach Szachowych" w 1936 roku drugą wzmianką zaszczytną.
Temat: dwukrotna przesłona wzajemna tzw. Grimshaw podwójny.
1.He6! grozi 2.Wd2X i teraz
1...Wc5 2. Sxb4X
1...Gc5 2. Gxg6X
1...We5 2. Sxf4X
1...Ge5 2. Hxg6X
Wojna przerwała naukę, a po jej zakończeniu Stanisław Sobolewski znalazł się w Ziębicach na Dolnym ¦ląsku.
Tam pracując jako nauczyciel, skupił wokół siebie szachistów i założył sekcję "Sparta".
Grywał wówczas w mistrzostwach nauczycieli i w turniejach korespondencyjnych (II miejsce w turnieju tygodnika "Przyjaźń" w 1955 roku). W czasie pracy zawodowej późno zdecydował się na naukę w Politechnice Wrocławskiej, którą ukończył z wyróżnieniem w 1976 roku.
Później występował w takich klubach jak "Górnik" Wałbrzych, "Skoczek" Kłodzko i na koniec w założonym przez syna "Cukrowniku" Strzelin.
Największą jednak jego pasją było szaradziarstwo. Pod pseudonimem "Esse" i "§" układał rebusy, szarady, zadania rebusowe itp.
Był mistrzem rebusu, działaczem i teoretykiem szaradziarstwa, a także niezrównanym kalamburzystą.
Wzbogacił szaradziarstwo o nowe rodzaje zadań: karuzelówkę, cechówkę itd. Pierwszy ułożył krzyżówkę białą 6x6 oraz kwadrat magiczny 6x6 z przekątną. Każdego roku, na jego zakończenie komponował rebus noworoczny, z życzeniami dla wszystkich, nie tylko szaradzistów. Jego twórczość szaradziarska czeka na powtórne wydanie przez zainteresowanego redaktora.
Przede wszystkim jednak był niezwykle życzliwym człowiekiem, pełnym entuzjazmu do pracy, bezgranicznie uczynnym i oddanym przyjacielem. Szczególnie pamięta go młodzież z Ziębic, która zawsze mogła liczyć na jego pomoc w rozwiązaniu zadań z przedmiotów ścisłych i od niej otrzymał symboliczną sowę.
Jego wizytówką jest znakomity kalambur:
Zabawy tłumów każdy z nas ocenia
Jako znak jawny niezadowolenia!
|
Andrzej Sobolewski
Wybór 19 zadań Stanisława Sobolewskiego
Aby obejrzeć powiększone zdjęcie, proszę kliknąć na wybranej miniaturce
4. Pozdrowienia z Bydgoszczy
Witam Jurek,
Znalazłem Twoją stronę i się bardzo ucieszyłem, że ją stworzyłeś.
Jest bardzo ciekawa, zawiera dużo informacji, można powspominać czas wojska i nasze wyjazdy na zawody. Ja w szachy gram tylko okazjonalnie.
Mam wnuczkę 1,5 roczną i pod choinkę kupiłem jej szachy, niech się bawi figurkami, może kiedyś zostanie mistrzynią.
Dla wspomnień przesyłam kilka zdjęć.
Serdecznie pozdrawiam |
Jakub Szałek
Aby obejrzeć powiększone zdjęcie, proszę kliknąć na wybranej miniaturce
5. Pozdrowienia z Koszalina
Dariusza Lebiedowicza poznałem na II Polonijnych Mistrzostwach Niemiec w 2006 roku i od tego czasu prowadzimy systematyczną korespondencję drogą elektroniczną.
Pan Dariusz jest absolwentem Katolickiego Uniwersytetu w Lublinie. Obecnie kieruje działem organizacyjno - prawnym w zarządzie więzieniami okręgu koszalińskiego i jest przewodniczącym Rady Nadzorczej w fabryce latarń ulicznych. Od wielu lat jest wiernym sympatykiem szachów i gra królewska zajmuje ważne miejsce w jego rodzinie. W szachy gra żona Zuzanna Ernestyna i czterech synów: Bruno, Borys, Antek i Leon. Piąty potomek jest w drodze i ma otrzymać imię Klemens. Trenerem rodzinnym jest znany koszaliński szkoleniowiec Henryk Węgrowski. Synowie, oprócz gry w szachy, mają jeszcze inne zainteresowania, np. Borys aktywnie gra na trąbce.
Teść p. Darka Ernest Niemczyk jest profesorem i zawodowym pisarzem. Nauczył się grać w szachy od swego dziadka. Gra na poziomie III kategorii. Oczywiście z tajnikami królewskiej gry zapoznał swoje dzieci, które nie ustępują mu klasą. W swych pracach artystycznych (grafiki) bardzo często wykorzystuje motywy szachowe.
W planie jest książka o swym ojcu, którego niezwykłe życie można porównać z pasjonującym filmem przygodowym. W czasie I wojny światowej jego ojciec (czyli dziadek p. Ernesta), też Jan, walczył na froncie. Matka zmarła na tyfus i on z ciotką i młodszym bratem krążyli po Europie w poszukiwaniu ojca. W jakimś obozie przejściowym zmarła ciotka. Zostali więc sami. Pewnego razu topił się, ale uratowali go włoscy jeńcy wojenni. Jego brat żył z kulą rewolwerową w kręgosłupie, ale nie rzutowało to na jego zdrowie. Miał na imię Alfons i swojemu synowi też dał Alfons. II wojnę światową zaczął w mundurze polskim, skończył jako radziecki jeniec w mundurze orkiestry Wermachtu. Uciekał z transportu na Syberię. Jan Niemczyk jako przodownik pracy w zmilitaryzowanej fabryce Celfy w Cieszynie wyjechał do Bayreuth na festiwal Wagnerowski. Na własne oczy widział wodza Niemiec Adolfa Hitlera. O historii II wojny światowej mógł na bazie własnych przeżyć opowiadać godzinami. Takich opowiastek nie znajdzie się w żadnej historycznej książce. Jan Niemczyk zmarł w 2006 roku. Mam nadzieję, że będę miał jeszcze okazję zareklamowania Państwu książki o niesamowitych przygodach rodziny Niemczyków.
Dla zainteresowanych: Kombinacja 9-letniego Brunona
|
Kliknięcie na dowolnej miniaturze spowoduje wczytanie dużego zdjęcia do oddzielnego okna |
| | | |
Synowie p. Darka: Borys, Bruno, Antek i Leon. Wszyscy grają w szachy | Dariusz Lebiedowicz z synami Borysem i Brunonem. Zdjęcie wykonał Waldemar Rydzewski | Bruno Lebiedowicz gra na rynku w Koszalinie w symultanie przeciwko Joannie Majdan | Fotografia przedstawia przerobiony przez profesora Ernesta Niemczyka herb rodziny Lebiedowicz |
| | |
Rodzina Lebiedowiczów na spacerze. Z prawej strony z wózkiem widoczna jest żona p. Dariusza Zuzanna Ernestyna. Młoda dama w środku nazywa się Agnieszka Pośnik, pracuje w firmie Daimler - Polska w księgowości. Kiedyś wróżono jej, że będzie mistrzynią Polski w szachach. Gra silnie tak około 2000, ale szachistką nie została. Brat p. Agnieszki jest chrzestnym najstarszego syna państwa Lebiedowiczów Brunona. | W trakcie III Polonijnych Mistrzostw Niemiec Dariusz Lebiedowicz wspierał swymi radami organizatora Zbigniewa Kuśmierka | Dyplom szachowy opracowany przez profesora Ernesta Niemczyka |
| | |
Borys Lebiedowicz przy partii w czasie III Polonijnych Mistrzostw Niemiec. Obok gra Joanna Majdan | Kombinacja Dariusza Lebiedowicza Rozwiązanie | W II Polonijnych Mistrzostwach Niemiec Dariusz Lebiedowicz zajął wysokie trzecie miejsce |
Życiorys Ernesta Niemczyka
Ernest Niemczyk urodził się w 1941 roku w Ustroniu koła Cieszyna. Po maturze uzyskanej w Liceum im. A. Osuchowskiego w Cieszynie rozpoczął w 1959 roku studia na Wydziale Architektury Politechniki Wrocławskiej. W 1963 roku, będąc studentem IV roku i stypendystą naukowym, został wolontariuszem w Katedrze Historii Architektury Powszechnej PWr. Jego mistrzami byli prof. prof. Tadeusz Kozaczewski, Tadeusz Broniewski, Jerzy Rozpędowski, Bohdan Guerquin i Jadwiga Sławińska.
Po dyplomie magisterskim w 1965 roku karierę naukową rozpoczął od udziału w badaniach archeologicznych średniowiecznej architektury ¦ląska. Jego dysertacja doktorska w 1972 roku dotyczyła wrocławskiego modernizmu początków XX wieku.
W roku 1981 zaprezentował pracę habilitacyjną pt. "Domy własne architektów jako utopie kultury i artystyczne wizje". Później skierował swoje zainteresowania na architekturę antyczną. Opublikował m.in. książkę "Pałace starożytnego Orientu" (w roku 1995).
Jego naukowym dorobkiem są również liczne publikowane i niepublikowane monografie architektoniczne i architektoniczno-konserwatorskie obiektów z terenu Wrocławia i ¦ląska.
Prowadzona przezeń dydaktyka obejmuje historię architektury antycznej, egzotycznej i historię wnętrz i mebla. Współpracuje z Akademią Sztuk Pięknych we Wrocławiu, Wydziałem Architektury TU Cottbus. W 1979 roku był stypendystą DAAD. Wypromował licznych doktorów. Tematyką ich prac była architektura XX wieku (twórczość Le Corbusiera, biografia wrocławskiego architekta okresu międzywojennego Moritza Haddy), architektura XIX wieku we Wrocławiu (biografia architekta Alexisa Langera, domy towarowe i wille we Wrocławiu), ekologiczno-socjalne osiedle w Jemenie i malarstwo naścienne w architekturze współczesnej.
Jest promotorem licznych prac dyplomowych na Wydziale Architektury Politechniki Wrocławskiej. Dwukrotnie pełnił funkcję prodziekana na Wydziale Architektury. Był kierownikiem Zakładu Historii Architektury i Urbanistyki przy I-12. Obecnie jest dyrektorem Instytutu Historii Architektury, Sztuki i Techniki Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej.
Docentem został mianowany w 1987 roku, profesorem nadzwyczajnym w 1992 roku, tytuł profesora uzyskał 10.01.2001 roku.
Jest żonaty, ma pięcioro dzieci i siedmioro wnuków. Jego hobby to malarstwo, grafika, rysunek i szachy.
|
Do góry
6. Zdrowych i pogodnych ¦wiąt Wielkanocnych życzą Elżbieta, Ruth, Jan i Michał
Do góry
7. Pozdrowienia z Edmonton
Mojego kuzyna Bogdana widziałem po raz ostatni około 40 lat temu w Bydgoszczy. Później nasze drogi się rozeszły. Kilka tygodni temu niespodziewanie odnaleźliśmy się dzięki mojej stronie. Okazało się, że kuzyn mieszka od 1982 roku w Kanadzie w Edmonton i jest dyrektorem Polskiego Radia Edmonton (http://www.polskieradio.ca/). Audycje można słuchać w każdą niedzielę. Program jest nadawany w Windows Media Audio w formacie "streaming".
W 1998 roku Bogdan ożenił się z Izabellą Orzelską, absolwentką Uniwersytetu Albertanskiego na wydziale Sztuk Pięknych. Izabella ukończyła także szkołę malarstwa figuratywnego w Nowym Jorku. Bogdan też zajmuje się malowaniem. Malarstwo jest pewną tradycją w naszej rodzinie. Mój brat Ryszard, mieszkający w Melbourne, jest malarzem artystą. Kiedyś też studiowałem grafikę, ale sztukę rzuciłem ostatecznie dla szachów. Więcej o twórczości artystycznej Izabelli i Bogdana można się dowiedzieć na stronie: http://www.artiza.com/
Izabella i Bogdan mają trójkę dzieci: Azję, Kasię i Bohuna - widoczne na zdjęciach poniżej
Bogdan został odznaczony Orderem Królowej Elżbiety Stulecia Prowincji Alberta - zdjęcie w dolnym rzędzie
|
Aby obejrzeć powiększone zdjęcie, proszę kliknąć na wybranej miniaturce
Do góry
8. Pozdrowienia z Grudziądza
Jerzego Przybylskiego poznałem na mistrzostwach okręgu juniorów w Grudziądzu w 1964 roku. Później spotykaliśmy się na różnych imprezach na terenie Pomorza. Nasza łączność listowna nie osłabła nawet po moim wyjeździe do Krakowa i Niemiec. Dzięki Jurkowi nawiązałem kontakt z amerykańskim wydawnictwem Chess Enterprises, gdzie wydałem kilka książek. Sam pisał artykuły do "En Passat" (pismo klubu szachowego w Pittsburgu).
Jurek nauczył się grać w szachy w wakacje w Toruniu w 1963 roku. W tym samym roku został mistrzem Grudziądza juniorów. W grudniu wygrał "Biały Turniej 1963" z wynikiem: 8 wygrane i 2 przegrane. W mistrzostwach okręgu juniorów w 1965 roku był szósty. Natomiast w mistrzostwach województwa seniorów w 1974 roku zajął trzecie miejsce uzyskując 7.5 punkty. Jego pasją jest gra korespondencyjna. Rozegrał w sumie tym sposobem 1210 partii (508 wygrał, 481 przegrał i 221 zremisował). Ze sobą rozegraliśmy też wiele pojedynków drogą pocztową. Ich liczba i wynik jest mało istotny. Ważniejszy jest kontakt, który przetrwał do dnia dzisiejszego.
| Do góry
9. Pozdrowienia z Saint Maur des Fossés (Francja)
Do góry
10. Życzenia świąteczne z Mareil-sur-Mauldre
Do góry
11. Pozdrowienia z Budapesztu
Dr György Halasz jest z zawodu lekarzem, natomiast z zamiłowania szachistą.
Jego pasją jest szukanie nowych idei debiutowych. Szczególnie upodobał sobie gry gambitowe.
Opracował ostry wariant po ruchach 1.e4 e5 2.d4 exd4 3.f4!?, który znany jest w teorii jako "Gambit Halasza".
Jerzy Konikowski |
|
Do góry
12. Pozdrowienia z Siemianowic
Henryka Buczinskiego znam już od dawna. Toczyliśmy ze sobą ciekawe boje nie tylko w normalnych partiach, ale także w błyskawicznych pojedynkach i nawet drogą pocztową.
Heniek był przez wiele lat członkiem znanego klubu GKS Katowice, w którym grała także moja przyszła żona Sylwia Grzegorzek. Na mistrzostwach Polski juniorek w Wiśle w 1970 roku był nawet jej trenerem.
Niedawno udało mi się pozyskać Heńka do współpracy. Jego analizy będzie można oglądać na podstronie "Teoria i praktyka -Analizy". Dostępna już jest pierwsza analiza.
Henryk Buczinski o sobie:
Wychowanek HKS "Siemianowiczanka", zawodnik, instruktor, sędzia, działacz. Od 1970 r. wypożyczony na ponad 10 lat do ligowego GKS "Katowice" (I Liga, II Liga.)
W grze bezpośredniej: - 2 x wicemistrzostwo ¦ląska juniorów, 2 x wicemistrzostwo ¦ląska seniorów, wygranie turnieju kadry ¦ląska im. Emila Sojki, w latach 70-tych należałem do czołówki śląskich szachistów, I norma mistrzowska.
W grze korespondencyjnej: - indywidualnie II wicemistrz Polski, kilka razy w finale MP, mistrz Polski NSZZ "Solidarność".
Drużynowo wicemistrz Polski z Hetmanem Szopienice, II m. w finale Champions League w drużynie "PENELOPA" (grało ponad 300 4-osobowych drużyn z całego świata), wielokrotnie grałem w reprezentacji Polski, m.in. 2 razy w Olimpiadach i jeden raz w Mistrzostwach Europy. W 2000 r. ICCF przyznała mi tytuł mistrza międzynarodowego w grze korespondencyjnej (IMC).
Jerzy Konikowski |
Do góry
13. Ulrich Jahr pozdrawia z Bydgoszczy
Ulrich Jahr, którego przedstawiłem Państwu bliżej w "Sylwetkach", ma jeszcze jedną wielką pasję: fotografowanie miasta, z którym jest związany od urodzenia.
Osobiście czuję wielki sentyment do Bydgoszczy. Tutaj mieszkałem 17 lat i przeżyłem najpiękniejsze lata mego życia. Z całą satysfakcją zamieszczam więc zbiór zdjęć wykonanych przez Ulricha Jahra, które ukazują urok tego miasta.
Po kliknięciu na miniaturce w osobnym oknie otworzy się zdjęcie w dużym rozmiarze
|
|
|
|
|
Symbol miasta Łuczniczka w parku przed teatrem miejskim |
Bazylika Mniejsza, podległa bezpośrednio pod Watykan. Mieszkaliśmy dosłownie kilka kroków od tego miejsca. Tutaj miałem I Komunię ¦więtą. |
Bazylika z boku |
Filharmonia Pomorska |
|
|
|
|
Pomnik Henryka Sienkiewicza przed Filharmonią |
Hotel ORBIS, obecnie prywatny |
Słynne zabytkowe bydgoskie spichlerze są wizytówką miasta |
Bydgoski ratusz |
|
|
|
|
Poczta Główna |
Poczta Główna od strony Brdy |
Centrum miasta: ulica Gdańska (za moich czasów 1-Maja) |
Centrum miasta z widocznym zabytkowym kościołem |
|
|
|
|
Inna część centrum Bydgoszczy |
Widok z mostu teatralnego na Brdę i wysepkę św. Barbary (w oddali okrągły budynek opery) |
Brda jest częścią integralną miasta |
Zabytkowa ulica |
|
|
|
|
Budynek dawnego Loyda Bydgoskiego i nowe obiekty BRE Banku, stylizowane na spichrze. Obiekty te zostały okrzyknięte kilka lat temu budowlą roku w Polsce. |
Obok mostu na Mostowej rzeźba przechodzącego przez rzekę |
Hipermarket Drukarnia, zbudowany na miejscu dawnych zakładów poligraficznych (przy okazji zburzono zabytkowy budynek biura drukarni przy Jagiellońskiej naprzeciwko poczty) |
Bydgoska Wenecja |
|
|
|
|
Zabytkowa fontanna na Głównym Rynku. W oddali widać ratusz |
Za moich czasów Główny Rynek nie wyglądał tak efektownie |
Zabytkowa uliczka |
Takim tramwajem się kiedyś jeździło |
|
|
|
|
Technikum Mechaniczno-Elektryczne, które ukończył Ulrich Jahr. W tym gmachu przez jakiś czas znajdowało się też Technikum Chemiczne. Tutaj skończyłem pierwszą klasę. Potem przeniesiono nas na Kapuściska. |
Kościół przy ulicy ¦w. Trójcy (tutaj Ulrich Jahr był przyjęty do I komunii) |
Ulrich Jahr mieszkał od urodzenia na Nakielskiej 75. Całe II piętro tego domu było zajęte przez jego rodzinę |
Około 100 m od domu mieściła się fabryka rowerów ojca Ulricha Jahra (stan obecny prawie niezmieniony) |
|
|
|
|
Naprzeciwko między fabryką i domem rodziny Jahrów stoi kościół ewangelicki - obecnie prawie niezmieniony |
W dół ulicy Nakielskiej (w kierunku centrum) Ulrich Jahr chodził do szkoły podstawowej nr 14 (na zdjęciu stan obecny) |
Zdjęcie z Nakielskiej i Ułańskiej oraz Czarnieckiego dotyczą miejsc dzieciństwa i młodości Ulricha Jahra |
Przy IV śluzie kanał przecina ulicę Wrocławską. Tam Ulrich Jahr rozpoczął w 1957 roku swoją pracę zawodową, początkowo jako technik, po roku mistrz, a po trzech latach jako kierownik odcinka robót elektrycznych w Terenowym Przedsiębiorstwie Budownictwa Przemysłowego |
|
|
|
|
W tym domu na Ułańskiej mieszkał Ulrich Jahr w latach 1945-1947. Do pełnoletności wychowywała go opiekunka Wanda BUKOLT |
Bydgoski Balaton |
W tym domu na ulicy Czarnieckiego 4 mieszkał Ulrich Jahr w latach 1947-1965 |
Od 1975 roku Ulrich Jahr mieszka na ulicy Marii Skłodowskiej-Curie 82 |
|
|
|
|
Ulica Sielanka 3. W tym domu w mieszkaniu 2 (wysoki parter) mieszkalem wraz z rodzicami i bracmi w latach 1954-1968 |
Nasz dom w kierunku ulicy Markwarta |
Nasz dom zostal kilka lat temu zburzony i na jego miejscu stoi ta elegancka willa |
Sielanka 3 od strony ulicy Markwarta |
|
|
|
|
Sielanka: z prawej strony widać dom, w którym na parterze mieszkał Marian Turwid (1905-1987) znany bydgoski poeta, prozaik i malarz. Znałem go doskonale. Byłem też kilka razy u niego w domu |
Skwer im. Mariana Turwida. Tutaj byl najpierw plac do zabaw i do gier sportowych. Potem powstal skwer rekreacyjny. W oddali widac zakonczenie Sielanki. W tej czesci mieszkalo kilku znanych bydgoskich sportowców, m.in. dwukrotny mistrz swiata w szybownictwie Jan Wróblewski. |
Sielanka: w tej willi mieszkali za moich czasów generałowie. Potem przejął ten obiekt Urząd Stanu Cywilnego. |
Obecnie Sielanka po renowacji wszystkich domów wyglada bardzo efektownie |
Do góry
14. Petar Kozarew pozdrawia z Pazardijka.
Mistrz z Bułgarii nadesłał nam kilka nowych fotografii oraz swoje partie.
Po kliknięciu na miniaturce w osobnym oknie otworzy się zdjęcie w dużym rozmiarze
|
Pobierz zapis partii w formacie Worda *.doc
Pobierz zapis partii w formacie Acrobata *.pdf
Do góry
15. Krzysztof Chęciak pozdrawia ze ¦ródborowa
Drodzy Przyjaciele,
w dniach 17-19 lipca 2009 roku, wśród sosnowych lasów ¦ródborowa odbył się I Integracyjny Ogólnopolski Mityng Szachowy "NIESŁYSZˇCY-NIEWIDOMI-GŁUCHONIEWIDOMI". Miejscem zmagań był Specjalny
Ośrodek Szkolno-Wychowawczy dla Dzieci Niesłyszących i Słabosłyszących w Otwocku-¦ródborowie przy ulicy Literackiej 8.
W mityngu wystąpiły reprezentacje Polski niesłyszących, niewidomych-CROSS i głuchoniewidomych-ARKADIA oraz Integracyjna Drużyna Przyjaciół Arkadii.
Bardzo byliśmy ciekawi zwłaszcza konfrontacji pomiędzy reprezentacją Polski niesłyszących a reprezentacją Polski niewidomych. W Otwocku-¦ródborowie oba zespoły wystąpiły bez aktualnych mistrzów
Polski ale z klasowymi, utytułowanymi zawodnikami. W pierwszym, historycznym Mityngu, zwyciężyli Niesłyszący.
Skład zwycięskiego zespołu przedstawiał się następująco: 1. Jerzy Strzelecki, 2. Mieczysław Czech, 3. Jerzy Marczukiewicz, 4. Krzysztof Chęciak.
Najlepszym zawodnikiem Mityngu okazał się Marcin Chojnowski - zawodnik głuchoniewidomy, aktualny wicemistrz świata głuchoniewidomych z St.Gallen/Szwajcaria 2008.
Marcin Chojnowski, zdecydowanie wygrał rywalizację na I-szachownicy i zwyciężył także w 5-rundowym, indywidualnym turnieju P-15. Turniej indywidualny miał charakter towarzyski.
Zawody zorganizował Mazowiecki Klub Sportowy Niesłyszących i Głuchoniewidomych Arkadia Otwock za pieniądze ze środków PFRON. Puchar drużynowy ufundowało Stowarzyszenie CROSS.
Sędziował sędzia FIDE Rafał Królikowski.
Wyniki dostępne na stronie: http://www.chessarbiter.to.pl/turnieje/td_146/
Z pozdrowieniem! Krzysztof Chęciak
|
Aby obejrzeć powiększone zdjęcie, proszę kliknąć na wybranej miniaturce
Do góry
16. Józef Rybak pozdrawia z Zamościa
Na tej podstronie zaprezentuję wybór wierszy związanych z królewską grą autorstwa p. Józefa Rybaka z Zamościa.
Na wstępie wiersze lużne, w trzecim rzędzie życiorys autora, w rzędzie czwartym zdjęcia.
Aby obejrzeć powiększone zdjęcie, proszę kliknąć na wybranej miniaturce
Dokumenty do pobrania
Wiersze luźne w formacie Worda (*.doc)
Wiersze luźne w formacie Acrobata (*.pdf)
Życiorys w formacie Worda (*.doc)
Życiorys w formacie Acrobata (*.pdf)
Do góry
17. Pozdrowienia z Monte Cassino
Do góry
18. Życzenia świąteczne i noworoczne z Francji
Do góry
19. Informacja Ludwika Kamińskiego
W dniu 13 sierpnia 2010 r., w Sielpi Wielkiej w wojew. świętokrzyskim, zakończyły się tegoroczne Szachowe Mistrzostwa Polski Weteranów, oraz Osób Niepełnosprawnych. Uczestniczyło w nich 35 silnych szachistów niepełnosprawnych i weteranów szachowych, (mających ponad 60 lat).
Zawody zakończyły się wspaniałym sukcesem najmłodszego uczestnika Mistrzostw, 14 letniego niedosłyszącego Mateusza Łapaja, który wynikiem 7,5 pkt. z 9 możliwych, wygrał ten najważniejszy w kraju Turniej Szachowy Niepełnosprawnych, wypełniając przy tym normę kandydata na mistrza!
Kilka dni wcześniej, w dniu 8 sierpnia br. w Pszczynie, zakończył się VI Międzynarodowy Integracyjny Turniej Szachowy, w którym uczestniczyło 127 szachistów w czterech różnych grupach. W grupie "B" grał weteran szachistów niesłyszących w Polsce - 85 letni Ludwik Kamiński. Wygrał on bezapelacyjnie konkurencję niepełnosprawnych, wynikiem 5 pkt., wyprzedzając cały szereg swoich kolegów. A w konkurencji seniorów (ponad 60 lat), zajął III miejsce na 14 seniorów w grupie.
Wyniki czołówki
Dokładne wyniki podane są na stronie: http://www.chessarbiter.com/turnieje/f_56/
| Do góry
20. Walczę o swoją godność
Autor: Marcin Chojnowski
W 2008 roku zdobyłem, dzięki swojej ciężkiej pracy, wicemistrzostwo świata głuchoniewidomych w szachach w Szwajcarii. W następnym roku z drużyną Arkadia Otwock wywalczyliśmy historyczny brązowy medal o Puchar Europy. Sukcesy te naładowały nas pozytywną energią. Chcieliśmy wywalczyć medal dla Polski także w tym roku na Olimpiadzie w Portugalii.
Wyjazd organizowała Polska Federacja Sportu Niesłyszących. Cały czas w kontakcie z PFSN. Na moje pytania o skład zespołu otrzymywałem wymijające odpowiedzi w stylu pojadą najlepsi , "skład wybierze trener", itp., itd. Tak było przez dwa miesiące. Wtedy oświadczyłem, że jak nie ma jasnych kryteriów, kto gra w reprezentacji, to ja rezygnuję. Zrezygnowałem i nie żałuję.
Wytypowano skład własnych ludzi bez najlepszego zawodnika, który sam zdecydował się pojechać, aby wesprzeć kolegów, i wywalczył z nimi srebrny medal. Dodatkowo zorganizował drużynę kobiecą, która - ku zdziwieniu działaczy Polskiej Federacji Sportu Niesłyszących - zdobyła brązowy medal. Za te medale należy im się z Ministerstwa Sportu stypendium, ale PFSN nie chce złożyć wniosku do ministra, bo ... no właśnie?
W moim przypadku było identycznie. W latach 2008 i 2009 federacja odmawiała wnioskowania w mojej sprawie do ministra, argumentując, iż "szachy to nie sport olimpijski i nie złożymy niech się tym zajmie Polski Związek Sportowy Głuchych". Prawnie jednak TYLKO Federacja Sportu Niesłyszących może złożyć taki wniosek.
Sprawa szachistów nie jest odosobniona. Wiem, że inni sportowcy niesłyszący są lekceważeni przez Polską Federację Sportu Niesłyszących. Dodam jeszcze, iż w tej sprawie alarmowałem Departament Osób Niepełnosprawnych Ministerstwa Sportu. Kontaktowałem się z panią Bożeną Bielską. Zostałem zapewniony, iż wszystko jest OK., i na tym się skończyło. Niestety. Mój słuch nie pozwala na płynne rozmowy przez telefon.
Na marginesie powiem, że może być inaczej. Jak moja koleżanka niedowidząca zdobywa medal, to Stowarzyszenie Niewidomych i Słabowidzących CROSS nawet nie pytało i złożyło wniosek do Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego. U głuchych jest inaczej. Chciałbym wiedzieć, dlaczego?
Więcej na stronie: http://www.niepelnosprawni.pl/ledge/x/75978
Zgodnie z Pana świętą radą albo to olać - albo działać idę jutro z tym do G.Wyborczej, bo samemu nie zrobię za dużo
Witaj Marcinie,
przeczytałem z uwagą Twój list do redakcji INTEGRACJI, moje zdanie na ten temat jest następujące:
Za tę całą niezdrową sytuację sportu niesłyszących i wszystkie wypaczenia, można w dużym uproszczeniu wskazać - największą odpowiedzialność ponosi praktycznie jedna osoba - pani Elżbieta Bojanowska z Ministerstwa Sportu i Turystyki, która jest de facto matką chrzestną Polskiej Federacji Sportu Niesłyszących i osobą chroniącą jej władze przed jakimikolwiek konsekwencjami. Druga pani, o której wspominałeś w swoim liście do redakcji, jest tylko urzędnikiem wykonującym wolę tej pierwszej.
Wracając do władz PFSN... te władze dziś nie muszą przestrzegać reguł, póki mają tak wpływową osobę, która je chroni. Ważne, że są one wygodne pani dyrektor i nie sprawiają większych kłopotów ministerstwu. Pani dyrektor od samego początku swojej pracy, jako szefowa sportu osób niepełnosprawnych (co się zbiegło z początkami działalności PFSN), zaangażowała się politycznie po stronie tej organizacji, czyniąc z niej siłę wiodącą w polskim sporcie niesłyszących. Tam kierowała państwowe pieniądze, jednocześnie dbając o to, aby inne organizacje sportowe niesłyszących nie dostały nic i aby upadły. Ich wnioski i pisma wrzucała do kosza, zbywając ich naciąganymi mocno argumentami, co zresztą czyni do dziś.
W 2009 roku Polskiemu Związkowi Sportowemu Głuchych odebrano na siłę niemal wszystkie prawa międzynarodowe. Pani Bojanowska w towarzystwie działaczy PFSN pojechała do Tajpei na Igrzyska Niesłyszących, aby przeforsować osobiście te sprawy.
Za cichym przyzwoleniem departamentu pani Bojanowskiej, PFSN przez długi czas stosowała dodatkowo szantaż wobec niesłyszących klubów, domagając się od nich wystąpienia z innych organizacji niesłyszących, pod groźbą nieprzekazania ministerialnych pieniędzy, którymi PFSN jako jedyna w sporcie niesłyszących mogła rokrocznie dysponować. Pod groźbą szantażu i braku pieniędzy większość klubów niesłyszących z czasem złamano. Kluby opuszczając inne organizacje wstąpiły do PFSN. W ten sposób PFSN mogła później argumentować, że reprezentuje całe środowisko sportowe niesłyszących. Szantaż PFSN polegał również na zabranianiu klubom startu w imprezach innych organizacji, co zresztą trwa do dziś.
To że zarząd PFSN nie przestrzega prawa, łamie porozumienia, statuty, nie wypełnia obowiązków choćby OPP, stosuje nieczyste reguły gry, niejasne kryteria wyboru kadry, trenerów, kierownictw sekcji sportowych, kpi sobie ze sportowców, kpi z demokracji, kpi z polskiej historii i niszczy przy tym wszystko inne co w sporcie niesłyszących do tej pory było albo jest np. Polski Związek Sportowy Głuchych, Polski Związek Olimpijski Głuchych, to już nie przeszkadza pani dyrektor ani innym urzędnikom w ministerstwie, a wręcz przeciwnie - jest przyzwolenie na takie działania.
Ponad 80-letni zasłużony dla kraju i środowiska głuchych PZSG, który został okradziony przez polityków Samoobrony w 2002 roku (w ministerstwie były i są osoby, które tuszowały sprawę jak mogły), został postawiony pod pręgierzem. Na PZSG skierowano armaty. Do dziś działacze niesłyszący z PZSG są persona non grata na ul.Senatorskiej, choć ich wina była żadna. Wielu z nich to normalni, oddani sportowcom ludzie. Działacze PFSN są przyjmowani zaś ze wszystkimi honorami i mogą bezkarnie oczerniać tych pierwszych, podkreślając na każdym kroku ich "złodziejstwo", w ten sposób dodając sobie animuszu, umacniają środowisko sportowe niesłyszących w przekonaniu, że ich mandat do reprezentacji tego środowiska nie jest bezpodstawny.
Tymczasem swój polityk Samoobrony o mało nie został wiceministrem sportu za rządów PiS i wszystko było OK. Tylko medialna wrzawa mu to uniemożliwiła, bo media zaciekawiło, że ktoś ścigany listem gończym może w naszym kraju zostać wiceministrem. Do dziś nie było procesu wobec tego polityka, inny zmarł niedawno. Minęło 8 lat od tamtych malwersacji. Sprawa zmierza ku przedawnieniu. Są jeszcze siły, którym na tym zależy.
Grupka działaczy niesłyszących z Lublina tymczasem, chcąca zaistnieć w sporcie, nagle stała się cennym sojusznikiem ministerstwa ponieważ można było zawrzeć sojusz i bezkarnie zwalić winę na PZSG, bić go z dwóch stron a także zatuszować niewygodne politykom i urzędnikom fakty.
Tak też wykorzystując zamieszanie z oszukanym PZSG, pośpiesznie utworzono PFSN na bazie jednego lubelskiego klubu. Stolicą polskiego sportu niesłyszących uczyniono Lublin. Niemal całe środowisko niesłyszących było przeciw, było za ratowaniem PZSG. Także Polski Związek Głuchych walczył o to, aby PZSG przywrócić to, co mu należne. We władze PFSN wierzyła tylko grupa urzędników ministerialnych, którzy korzystając z okazji, chcieli odwrócić sprawy od niewygodnych faktów i umyć ręce. Zapewne minister nic o tym nie wie, lecz starsi urzędnicy w ministerstwie pamiętają jak było.
Dziś jest tak, że jak jesteś niesłyszący i nie popierasz PFSN a upominasz się o prawa dawnego PZSG nie masz szans na stypendium. Jak należysz do klubu, który pozostał (wbrew woli zarządu PFSN) członkiem PZSG lub PZOG też nie masz szans na nic. Wysoki poziom sportowy ci nie pomoże w niczym. Nie wyjedziesz za granicę, nikt cię nie powoła. Na stypendium nie masz szans, nie pomogą ci nawet zdobyte dla Polski medale. Przykład medalistów ostatniej olimpiady szachowej z Estoril 2010, którym ministerstwo odmawia stypendium i nagród - jest wymowny. Twój przykład także. Jak będziesz domagał się respektowania prawa, też nikt z PFSN ci tego nie zapomni i długo będziesz w niełasce. PFSN nie potrzebuje sportowców świadomych swoich praw, wyniki sportowe też ich nie interesują. Liczy się dla nich tylko władza.
Na ostatnią olimpiadę szachową PFSN wytypowała najpierw zaufanych działaczy a potem do nich w ramach wolnych miejsc dokooptowano kilku szachistów. Gdyby nie było takich, co na własną rękę pojechali nie byłoby medali. Trenera kadry Z. Pydę, też zwolniono przed olimpiadą zastępując go kolegą wiceprezesa, który miał dzięki temu darmowe wczasy. W DSP wiedzieli o tym i nie oponowali, choć były protesty.
Polskiemu Związkowi Olimpijskiemu Głuchych, który powstał w środowisku PZSG i który posiada członkostwo we władzach światowej federacji szachowej, pani Bojanowska non-stop rzuca kłody pod nogi. Ukochana federacja pani Bojanowskiej - PFSN na ostatniej Olimpiadzie Szachowej nie dostała praw międzynarodowych, na które liczyła, bo miała nawet pismo popierające od ministra sportu. PZOG dostał te prawa. ¦wiatowi działacze wiedzieli kto jest historycznie i moralnie upoważniony aby przejąć schedę po upadłym PZSG i reprezentować polskie środowisko szachowe niesłyszących, wiedzieli kto poważnie traktuje szachistów, lecz pani Bojanowska ma swoje priorytety i zapewne dopnie swego, bo obecnego ministra sportu nie interesują sprawy niepełnosprawnych. Ciemno widzę teraz los PZOG.
Nikt rozsądny nie wierzy, że minister sportu będzie sam zaglądał na tak mało istotne podwórko w swoim resorcie, w obliczu choćby wyborów na szefa PKOl lub Euro 2012. Można domniemywać, że to dziś pochłania ministra najbardziej.
Obecna sytuacja sportowców niepełnosprawnych jest od kilku lata taka, że pani dyr. Bojanowska samodzielnie kreuje swoją politykę i robi na swoim podwórku to, na co tylko ma ochotę a kolejny szef DSP przybija jej swoją pieczątkę i ma święty spokój.
Można pisać skargi do pana ministra na panią dyrektor i na cały departament sportu powszechnego, minister i tak nie odpisuje, tylko pani dyrektor odpowiada na te skargi lub obecny dyrektor DSP przybija stempel, na którym i tak często jest "z upoważnienia" ... podpis pani dyrektor. Czyli można sobie pisać i pisać.
Życzę Tobie Marcinie wytrwałości, nic nie jest wieczne, kiedyś i do Ciebie uśmiechnie się szczęście! - przyjaciel
| Do góry
21. Życzenia świąteczne i noworoczne z Francji
Do góry
22. Pozdrowienia z Czech - 2012
Do góry
23. Ciekawostka szachowa niesłyszących.
Szanowny Panie Konikowski!
Poniżej przesyłam ciekawostkę szachową - udokumentowaną informację, o pierwszch w Polsce zawodach szachowych, w których niesłyszący (głuchy) szachista, uczestniczył i wygrał w Turnieju Szachowych z słyszącymi.
Informację tą jeszcze w roku ubiegłym, przekazałem do Portalu Internetowego ONSI, który podaje wiadomości z ¦wiata Ciszy. Ale portal ten nie skorzystał z tej informacji, do dziś dnia jej nie opublikował. Niech więc Pan zawstydzi wydawców krajowych i pierwszy to opublikuje.
Łączę pozdrowienia i najlepsze życzenia! -L.Kamiński |
Do góry
|
|
|
|
|