| Borys Spasski przy analizie partii. Zdjęcie udostępniło wydawnictwo PENELOPA |
| Spasski odpoczywa w hotelu. Zdjęcie zostało wykonane przez Andrzeja Filipowicza na turnieju kandydatow w Eliście 2007. |
| Portret wykonany przez znanego dziennikarza szachowego Dagoberta Kohlmeyera z Berlina. |
| Spasski podczas analizy. Zdjęcie zostało wykonane przez znanego dziennikarza szachowego Dagoberta Kohlmeyera z Berlina. | | Mistrz świata w latach 1969-1972.
Po osiedleniu się w Niemczech znalazłem się z rankingiem 2400 w ścisłej czołówce krajowej. Szybko otrzymałem kilka propozycji startu w I-lidze niemieckiej (Bundeslidze). Ostatecznie wybrałem najbliższy od Dortmundu klub z Bochum. Rozgrywki w lidze niemieckiej odbywają się według sprawdzonego od lat schematu: raz w miesiącu w sobotę i niedzielę w różnych częściach kraju spotykają się cztery zespoły, które grają po dwa mecze. Dla mnie było to novum, gdyż w Polsce ligi rozgrywano systemem skoszarowanym. Taki sposób rozgrywek okazał się zresztą bardzo atrakcyjny, gdyż dzięki temu miałem możliwość zwiedzenia Niemiec.
Nasza drużyna składała się z zawodników mieszkających w różnych rejonach kraju. Na miejsce rozgrywek dojeżdżaliśmy samochodami. Dobieraliśmy się więc grupkami z możliwie pobliskich miast, aby szybko można było dotrzeć do miejsca zbiórki i stamtąd ruszyć w kierunku celu. W przypadku dalekich wyjazdów musieliśmy wyjechać już w piątek. Powrót przebiegał z reguły podobnie.
15-16 grudnia 1984 roku graliśmy w bawarskim mieście Erlangen koło Norymbergii. Szykowałem się z kolegą klubowym Norbertem Sehnerem do powrotu, gdy podszedł do nas szef drużyny z Solingen z pytaniem, czy nie moglibyśmy zabrać ze sobą Spasskiego. Okazało się, że były mistrz świata zamierza odwiedzić w Dortmundzie swych przyjaciół. Oczywiście obaj ucieszyliśmy się z możliwości bliższego poznania tak znakomitego szachisty.
Rozgrywki bundesligi miały dla mnie nie tylko aspekt turystyczny. Przy tej sposobności udało mi się bowiem poznać osobiście wielu znanych zawodników, których znałem do tej pory z pism szachowych. Podobnie widziałem już wcześniej Spasskiego w akcji. Mocno w pamięci utkwił mi szczególnie jego pojedynek rozegrany rok wcześniej z Unzickerem. Partia trwała około godziny i miała zaledwie 18 ruchów. Po partii partnerzy poświęcili na jej analizę prawie dwie godziny. Akurat w tym dniu pauzowałem. Przysiadłem się więc do stolika i podziwiałem uwagi obu arcymistrzów. Przyznaję, że analiza była ciekawsza od samej partii. Rozmowa toczyła się w języku rosyjskim, bo niemiecki arcymistrz bardzo dobrze opanował ten język.
Podróż do Dortmundu trwała prawie pięć godzin. Kierowcą był Sehner. Byłem więc w komfortowej sytuacji, bo mogłem przez cały czas swobodnie rozmawiać z arcymistrzem. Spasski okazał się niezwykle gadatliwy. Przekazał mi wiele ciekawych faktów z życia szachowego w Związku Radzieckim. Ja z kolei opowiedziałem mu o działalności w Polsce i w Niemczech. Gdy usłyszał, że wydaję książki szachowe to przyznał się, że napisał jedną dla pewnego wydawnictwa francuskiego. Wydawca dobrze zapłacił, ale książka się jeszcze nie ukazała. "To ciężki chleb" - podsumował dyskusję o pisarstwie o szachach. Po części szachowej przeszedł do innych zagadnień. Zaskoczył mnie znajomością niektórych faktów z historii polskiej. Sam nie wiedziałem, że Polacy okupowali Moskwę w XVII wieku. Tego nas w komunistycznej Polsce nie uczyli. Potem poruszył temat zbrodni w Katyniu. Tutaj byłem dobrze zorientowany. Jeszcze w Polsce przeczytałem wszystko, co mi na ten temat wpadło pod rękę.
W końcu dojechaliśmy do celu. Przyjaciele Spasskiego mieszkali we wschodniej części Dortmundu. Zostaliśmy poproszeni na kolację. Gospodarz domu Hans Parli był profesorem na uniwersytecie w Dortmundzie. On i jego żona pochodzili z Łotwy. Znali doskonale język rosyjski. Rozmowa - z uwagi na Sehnera - toczyła się po rosyjsku i niemiecku. Atmosfera była bardzo serdeczna. W międzyczasie zadzwoniła z Paryża żona Spasskiego. Po jakiś dwóch godzinach pożegnaliśmy się. Kilka lat później przeczytałem w miejscowej prasie o śmierci profesora. Pani Parli przeżyła swego męża o kilka lat.
Spasskiego spotkałem jeszcze kilka razy w trakcie różnych spotkań ligowych. Zawsze zamieniliśmy kilka grzecznościowych słów. Tamto spotkanie z byłym mistrzem świata na trasie Erlangen-Dortmund wspominam do dnia dzisiejszego bardzo serdecznie. Uważam Borysa Spasskiego za jedną z najciekawszych postaci, jakie w swym życiu spotkałem.
O Spasskim Wikipedia
|