Kliknięcie w każde zdjęcie poniżej spowoduje wczytanie jego większej wersji do oddzielnego okna
|
Zygmunt Ryll w 1953 roku zaraz po maturze.
|
Zygmunt Ryll dzisiaj
|
Zygmunt Ryll w otoczeniu kolegów w czasie turnieju młodzików "Goniec 1989".
|
Zygmunt Ryll, Wilhelm Danczak i Piotrek Karasinski.
|
MK Cafe w Koszalinie. Z lewej strony byłego mistrza świata Karpowa widać Zygmunta Rylla.
|
Mistrzostwa Wojska Polskiego w Zakopanem: nasz bohater w otoczeniu zawodników i działaczy.
|
Zygmunt Ryll (z prawej strony w okularach) w czasie spotkania szkoleniowego sędziów.
|
Krynica 1998: po meczu Korcznoj-Mitoń.
|
Limanowa 1999: obok Zygmunta Rylla z lewej strony widać przyszłego prezesa Polskiego Związku Szachowego Stanisława Łobaziewicza (tę funkcję pełnił w latach 2000-2003).
|
IV Ogólnopolski Turniej Szachowy w Rudniku: Zygmunt Ryll w otoczeniu działaczy i zawodników.
|
Zygmunt Ryll sędziuje turniej niewidomych.
|
Krynica, wrzesień 1997 rok. Przed nowym domem zdrojowym stoją od lewej strony: Jerzy Konikowski, Zygmunt Ryll i Jerzy Moraś.
|
Na konferencji sędziowskiej. Obok Zygmunta Rylla z prawej strony widoczny jest prezes Polskiego Związku Szachowego Janusz Woda.
|
W otoczeniu kolegów-sędziów. Pierwszy z prawej obok Zygmunta Rylla stoi Ryszard Więckowski.
|
Skawina 19 maja 2002 roku. Zdjęcie zostało wykonane w trakcie uroczystości otwarcia Harcerskiej Izby Pamięci Narodowej Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie im. Władysława Andersa. Do księgi pamiątkowej wpisuje się ostatni prezydent RP na Uchodźstwie Ryszard Kaczorowski. Z tyłu widać Zygmunta Rylla i jego brata Aleksandra (bez okularów).
|
Zdjęcie zostało wykonane w Skawinie 11 listopada 2007 roku. Przedstawia obchody 50 lecia powstania 8 Drużyny Harcerzy ZHP "Czerwone Maki" im. Bohaterów Monte Cassino. Okolicznościowy gwóźdź w drzewie sztandaru drużyny wbija współżałożyciel tejże drużyny Zygmunt Ryll. Z lewej strony stoi też współżałożyciel Tadeusz Para.
|
Przed grobem Marszałka Józefa Piłsudskiego (18 maja 2002 roku). Od lewej strony stoją: Irena Andersowa (żona generała Władysława Andersa), Zygmunt Ryll i jego brat Aleksander Ryll. Z prawej strony widać harcmistrza Kazimierza Dymanusa.
|
3 marca 2007 roku odbyła się w Warszawie uroczystość związana z 80-tą rocznicą utworzenia Polskiego Związku Szachowego. Z tej okazji Zygmunt Ryll przysłał mi kartkę z pozdrowieniami. Odczytałem na niej podpisy Mirosławy Litmanowicz, Hanny Ereńskiej-Barlo, Agnieszki Brustman, Andrzeja Filipowicza, Włodzimierza Schmidta, Jerzego Morasia i Andrzeja Tyburczego. Zygmunt napisał też, że oczekiwał mnie na tej uroczystości, gdyż byłem na liście zaproszonych gości. Żadnego zaproszenia nie otrzymałem!
|
Oto reakcja Zygi na wiadomość ode mnie, że umieszczenie mnie na liście zaproszonych gości było tylko wybiegiem Polskiego Związku Szachowego.
|
Karykatura Zygmunta Rylla wykonana przez Wiesława Kłaputa w 1994 roku. |
|
Zygmunt Ryll (03.09.1935 - 22.10.2020) - Zawodnik, działacz, publicysta i znakomity sędzia
Niniejszy artykuł, czy felieton, albo życiorys oparty jest na kompilacji dostępnych mi źródeł informacji i długich rozmów z Zygmuntem i jego otoczeniem. Z wrogami też, których posiadaniem się szczyci i ich pielęgnuje. Tekst ten oparty jest także na jego własnych materiałach pisanych, jak również na artykułach o nim w gazetach nie tylko branżowych, na wywiadach radiowych i telewizyjnych.
W tym tekście, zakładam konwencję, że będzie on pisany trochę w stylu felietonów Zygmunta publikowanych w miesięczniku "Magazyn Szachista", gdzie pisze od 5 lat pryncypialnie i wesoło. Ustaliliśmy z Zygmuntem, że zabieg ten jest konieczny, gdyż inaczej można by mniemać, że jest to wspomnienie z końcówką "Cześć Jego Pamięci". Na to mamy jeszcze czas, dużo czasu. Jednak kres życia kiedyś nastąpi. Jak będzie kres, to musiał być kiedyś początek, czyli narodziny.
Zygmunt Ryll wykonał tą czynność na Kujawach w Inowrocławiu. Jego PESEL rozpoczyna się liczbą 35. Urodzenie na Kujawach było kiedyś powodem do kpin, zwłaszcza w Małopolsce. "Czy na pewno Kujawiak pisze się przez samo K na początku słowa?". Także przyjęło się: Idźcie do Zygi, bo tak na Kujawach mówi się do Zygmunta, to będzie wam opowiadał kujawiaki.
Jeszcze przed II wojną światową w kwietniu 1939 roku rodzina Ryllów, nie zapominając zabrać małego Zygmusia, przeprowadziła się za chlebem z masłem i leberką do Skawiny, miasteczka z 3000 mieszkańcami oddalonego o 15 km od Krakowa. Do dzisiaj tam zamieszkuje, chociaż był okres, że przez cały rok kalendarzowy zaglądał bardzo rzadko do domowych pieleszy. Jeździł bowiem z turnieju na turniej, aby sędziować. Po kolei jednak, chociaż mieszać można. Gdy tata Ryll nauczył grać Zygę w szachy, ten stwierdził, że "to jest to" i do dzisiaj się w tym z radością pławi. Mówi skromnie i z dumą: "Co by było, jakby szachów nie wynaleziono, musiałbym wraz z kolegami za to się wziąć". W 1946 roku Zyga został zaprowadzony do klubu TKS Skawinka. Był to jedyny klub i twierdzi, że nadal do niego należy, chociaż sekcja szachowa TKS Skawinka nie działa, ale formalnie nie została rozwiązana. W Skawince nasz Zyga grał dopóki starczyło zdrowia. Nie potrafił już żyć bez szachów. Tak więc został działaczem, a potem sędzią szachowym. Autoironicznie oznajmia, że przez wiele lat do 18 roku życia był najlepszym juniorem w całym mieście. A potem dodaje: "Byłem, byłem, bo byłem jedynym juniorem, a jak jedynym, to kto miał być najlepszym?
W 1949 roku musi pobierać nauki w Krakowie w II liceum im. Jana Sobieskiego, gdyż możliwości nauki w Skawinie kończą się na 7 klasie szkoły powszechnej. W liceum jest współzałożycielem sekcji szachowej SKS (Szkolny Klub Sportowy), którego prezesem jest przyszły minister Sportu i Turystyki Marek Paszucha, znakomity sędzia międzynarodowy w koszykówce, posiadacz złotego, czy też kryształowego gwizdka. A propos gwizdka, to Zyga opowiada, że wśród sędziów szachowych przyjęło się powiedzenie "Teraz na turnieju gwizdałem, a na tym poprzednim machałem chorągiewką". Byle nie sygnalizacyjną, czyli w slangu szachowym "wajchą". Można i tak. Wracajmy do liceum "Sobieskiego". Drużyna szachowa, której kapitanem był Zyga, przez trzy lata zdobywała w Krakowie mistrzostwo liceów. Z tych rozgrywek wypłynęli tacy zawodnicy, jak Andrzej Szyszko-Bohusz, Zbigniew Węglowski, Czesław Jędrzejek i Andrzej Zuber. Do tegoż liceum uczęszczał również obecny Metropolita Częstochowski ks. Arcybiskup Stanisław Nowak, z którym jego koledzy z roku spotykają się dwa razy w roku, a od matury w 1953 roku upłynęło już 55 lat. Jest więc jubileusz szmaragdowy.
Trzymajmy się dalej wątku szachowego. Oprócz niego będą jeszcze sprawy zawodowe i harcerskie i inne. Już jako senior, Zyga stwierdził, że gra w szachy nie służy mu zdrowotnie odwrotnie proporcjonalnie do ochoty i predyspozycji psychicznej. Lekarze zakazali mu grać zawodniczo. Nie kontestował tego przypadku, tylko z marszu, jak żołnierz wstąpił w szranki sędziów szachowych i do dzisiaj w tych szrankach egzystuje. 22 grudnia 1973 roku rozpoczyna w Krakowie działalność z klasą sędziowską II. 25 sierpnia 1980 roku otrzymuje w Poznaniu klasę I, a 2 października 1983 roku, także w Poznaniu, klasę państwową. Kongres FIDE w Nowym Sadzie w dniu 2 grudnia 1990 roku nadał Zygmuntowi Ryllowi tytuł sędziego klasy międzynarodowej. Zygmunt przyjął tę nominację realistycznie i autoironicznie. Twierdził: "Myślicie sobie, że otrzymując tytuł sędziego szachowego klasy międzynarodowej, będę od tego mądrzejszy i lepszym arbitrem? Wszyscy tego oczekujecie i macie wymagania". Dokuczał sam sobie, że IA (International Arbiter) to iia! iia! iia! Jak to robi zdenerwowany i podniecony osioł.
W tym okresie Zygmunt najwięcej sędziuje. Jest rozrywany. Bywa tak, że w piątek kończy turniej w Krynicy Morskiej i ewakuuje się wszystkimi możliwymi środkami transportu do Zakopanego, by tam w sobotę wieczorem prowadzić odprawę techniczną. Zygmunt podarował mi mapę Polski, na której wypunktowane są na czerwono miejscowości, w których sędziował, chociaż niektórych brakuje. Wierzchołkami czworoboku wyrysowanego na tej mapie są kolejno Rewal, Augustów, Lesko i Polanica Zdrój. Wewnątrz czworoboku jest gęsto wypełniony czerwonymi kropkami. W latach 80-tych i 90-tych ubiegłego wieku Zygmunt wielokrotnie był na pierwszym miejscu listy aktywnych sędziów szachowych klasy centralnej. Sędziowie taki przypadek nazywali Mistrzostwa Polski. Zyga nie, twierdząc zgryźliwie, co u niego bardzo się rzadko zdarzało, że można też nadać tytuł mistrza Polski sędziemu, który będzie przesyłał najszybciej sprawozdania z turniejów do centrali.
29 czerwca 1977 roku Zyga zdał egzamin z wynikiem bardzo dobrym na tytuł instruktora szachowego, gdzie ja też wykładałem. Tam się poznaliśmy. Następne nasze spotkania to po tzw. "przemianach". Spotykaliśmy się na turniejach m.in. w Krynicy, Rowach, Polanicy Zdroju. Rozmowom nie było końca. Temat: szachy, szachy, szachy i życie, ale związane z szachami. Myślę, że Zyga potwierdzi, iż pracujemy na tej samej fali i to bez zakłóceń!
Zygmunt sędziował m.in. 10 razy MFSzach "Cracovia", 15 razy MFSzach im. Józefa Dominika w Dobczycach, wielokrotnie OFSzach w Rudniku nad Sanem, a także wiele ogólnopolskich spartakiad młodzieży. Sędziował też w 1985 roku Mistrzostwa Polski Kobiet w Sandomierzu, MTSz w Myślenicach w latach 1985, 1986. Międzynarodowe Mistrzostwa Kolejarzy w Muszynie w 1988 roku. Był także sędzią na Mistrzostwach świata Niewidomych w Szczyrku w 1989 roku. Sędziował też MTSzach. im Aleksandra Pietrowa w Baranowie Sandomierskim w latach 1994 i 1995. Puchar świata Niewidomych w Ustroniu (1994), mecz kobiet Polska-Francja w Krynicy (1995), półfinały MP w Grudziądzu (1995). Prowadził turniej arcymistrzowski kobiet w Krynicy (1996), w którym 17-letnia Joanna Dworakowska i 15-letnia Iweta Radziewicz zdobyły normy arcymistrzowskie. W 1997 roku sędziuje w Koszalinie MK Cafe Cup, a w 1998 roku truniej w Krynicy. W ramach tej imprezy odbył się towarzyski mecz Korcznoj-Mitoń, którego sędzią był Andrzej Filipowicz. W 2000 roku sędziuje kolejno II ligę seniorów w Łączynie, światowy Turniej Szachistów Wojskowych w Zakopanem. Mógłbym wymienić jeszcze wiele jego imprez, ale Zyga skwitowałby to krótko "Komu to potrzebne"?
Z żalem opowiada o życiowej i niepowtarzalnej szansie, być jednym z trzech polskich sędziów szachowych (M.Gnieciak, J.Woda i Zyga) na olimpiadzie w Erewaniu w 1996 roku. Tak napisał 31.08.1996 roku do niedoszłych olimpijczyków ówczesny prezes PZSzach. Jacek Żemantowski: "Mieliśmy zaproszenie, oficjalne warunki udziału, a teraz mamy oficjalną odmowę". Były też opłacone bilety lotnicze z Frankfurtu do Erewania. Odejdźmy od marzeń Zygi i weźmy się z powrotem do roboty
Otóż, gdy w 1991 roku rezygnuje z przewodniczenia Komisji Sędziowskiej PZSzach. legendarny działacz i sędzia szachowy Ulrich Jahr z Bydgoszczy, władzę obejmuje też legenda z Wrocławia lecz rodowity Warszawiak Ryszard Więckowski. Zyga zostaje wybrany do Komisji Sędziowskiej PZSzach., która w 1992 roku przekształca się w Kolegium sędziów. Zyga jest w strukturach sędziowskich do dzisiaj, czyli 17 lat (chyba rekord), a kadencja kończy się w tym roku. Nie miał kłopotów z wyborem, zawsze był w czołówce.
W Kolegium zajmuje się szkoleniem sędziów i jest żartobliwie nazwany "minister oświaty". Podobno większość aktywnych obecnie sędziów "wyszła spod jego ręki". Pewnie go to cieszy, lecz nie puszy. Przygotowuje także Ogólnopolskie Konferencje Sędziów Szachowych, których było 24. Na czternastu przewodniczył obradom, na dwóch wspólnie z Bogdanem Obrochtą. Z powyższego i także z poniższego wynika, że Zyga jest ceniony i lubiany w środowisku, o czym niech świadczy fakt, że gdy jeden z zaproszonych wykładowców zaczął krytykować nieobecnego na sali Zygę, to słuchacze solidarnie i bez słowa wyszli z wykładów. Także nieodżałowany Ryszard Gąsiorowski oświadczył w trakcie wykładów, że nie jest rzeczą ważną, jaką decyzję podejmie sędzia, za to jest rzeczą znakomitą, że ją podejmie sędzia Zygmunt Ryll.
Zyga wykłada też na Centralnych Kursach Sędziowskich, będąc przez wiele lat ich kierownikiem. Wykłady jego są chętnie słuchane. Między paragrafami wplata anegdoty i nikt się nie nudzi. Trwa ciągła wymiana poglądów.
Przed zmianą ustrojową narażał się twierdząc, że opozycja istnieje tylko i wyłącznie w partii szachowej! Tak samo kpiąco twierdził, że nie ma złej partii, może być tylko zła partia szachowa. Jakoś mu się upiekło, ale to już nie były lata pięćdziesiąte, kiedy za opowiadanie kawałów politycznych lub słuchanie Radia Wolna Europa siedziało się w więzieniu. Kto w to teraz uwierzy?
W latach 1981-2002 był w Zarządzie Okręgowego Związku Szachowego w Krakowie. Pełnił funkcję sekretarza i przewodniczącego Komisji Sędziowskiej, a następnie Kolegium Sędziów.
Po uzyskaniu matury Zyga zdał z wynikiem bardzo dobrym egzamin wstępny na Wydział Dziennikarski Uniwersytetu Warszawskiego. Był to 1953 rok. Ojciec jego był politycznie podejrzany. Otrzymał więc zawiadomienie, że z braku miejsc nici ze studiów.
Rozpoczął pracę w geodezji, studiował geodezję przemysłową w Akademii Górniczo Hutniczej w Krakowie. Jest nazywany przez kolegów po fachu "Metropolita". Zyga to "Metropolita Skawiński", dlatego że po Skawinie "z metrem po polu lata". Zna też fraszkę na geodetę: "Przemierzył lądy, morza nie wiadomo komu, a nie wiedział, że nie ma przyjaciół w domu".
Przypadkowo się dowiedziałem, że Zygmunt zrządzeniem losu znalazł się w Gdańsku w 1970 roku i także 18 sierpnia 1980 roku. Niechętnie o tym opowiada. Ja dowiedziałem się, co się wydarzyło, gdy wrócił do pracy 3 stycznia 1971 roku. Był pod specjalną opieką. Ludzie byli ciekawi, co się na Wybrzeżu działo. W Gdańsku 27 grudnia 1970 roku kupił w kiosku "Głos Wybrzeża", oficjalny Organ Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Rozwijam skrót, bo kto dzisiaj go zna: Polska Zjednoczona Partia Robotnicza. Ludzie się na gazety rzucili, bo coś tam było, prawdy mało. Przepisywano i powielano tekst (ksero jeszcze nie było), ale był szał. Głos ma Zygmunt: "Pewnego dnia zabrzmiał w moim biurze wrzaskliwie i niecierpliwie telefon. Dzwonił I sekretarz POP (Podstawowa Organizacja Partyjna) PZPR towarzysz Szpak, który stanowczo rozkazał: Ryll, chodźcie no tu do mnie do komitetu i to szybko. Oznajmiłem chłodno: "Proszę pana, ja panu ani służbowo, ani organizacyjnie nie podlegam. Proszę zawiadomić mojego szefa dyrektora technicznego i z nim do mnie przyjść, jeżeli pan musi". M.in. dlatego w te wysokie progi nie poszedłem, bo jakby mnie ktoś widział, że tam wchodzę, to miałbym przechlapane jako kolaborant, zdrajca i szpicel. Sekretarz partii był ważniejszy w hierarchii od dyrektora. Ostatecznie przyszedł z moim dyrektorem i z dobrze odżywionym osobnikiem, którego przedstawił jako tow. kapitan z Komendy Wojewódzkiej (domyślałem się, że nie Straży Pożarnej). Dyrektora wypędzono, a towarzysz kapitan poprosił Szpaka, aby odleciał, co sekretarz z ochotą uczynił. Gość zaczął na mnie krzyczeć, że jestem wrogiem ludu, że przywiozłem tajne materiały, które kłamią (co prawda to prawda) i sieję wrogą narodowi i socjalizmowi propagandę. Gdy on skończył krzyczeć, to ja zacząłem jeszcze głośniej: Panie kapitanie, bardzo się na panu zawiodłem. Materiał, który przywiozłem z Wybrzeża ukazał się w oficjalnym organie waszej partii. Liczyłem na nagrodę, że propaguję waszą ideologię, a tu taka wdzięczność. Winien się pan wstydzić i mnie przeprosić. "Akurat": huknął na mnie. Wypisał wezwanie na następny dzień na komendę. Straszył :"Stamtąd to trudno wyjść". Stare strachy, a mimo to jako dobry obywatel przestraszyłem się towarzysza kapitana. Do dzisiaj tam nie byłem".
W 1955 roku Zygę wcielono do Ludowego Wojska Polskiego, a dokładnie do "Jednostki Rozrywkowej". Co robi żołnierz w takiej jednostce? Rozbraja miny. Jako saper miner ma możliwość się rozerwać!
W 1957 roku nie rozerwany, zakłada na fali "odwilży", razem z kolegą Tadeuszem Parą 8 drużynę harcerską ZHP im Bohaterów Monte Cassino "Czerwone Maki". W harcerstwie był także w latach 1946-1948. Obejmuje funkcję drużynowego w 1958 roku po w.w. koledze. Działalność była krótka. Zorganizowano obozowisko nad Jeziorem Rożnowskim, a w 1959 roku nakazano złożyć w partii (ale nie szachowej) sprawozdanie z działalności harcerskiej. Do dzisiaj tego nie zrobił. Drużyny formalnie nie rozwiązał, pozostały luźne spotkania. W 1991 roku założyciele z 1957 roku przekazali drużynę młodym harcerzom, którzy kontynuowali tradycję. Pozostawili ten sam numer drużyny, tą samą nazwę i te same chusty: pomarańczowe z czerwonym makiem. Harcerze z 1957 roku ufundowali drużynie sztandar, który 21 października 2007 roku poświęcił Metropolita Warszawski ks. Arcybiskup Kazimierz Nycz, w latach 90-tych wikary w Skawinie. Dnia 1 lipca 2007r. w Harcerskiej Izbie Pamięci Narodowej Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie im. gen.Władysława Andersa harcerze obchodzili uroczyście 50-lecie powstania swojej drużyny.
Zygmunt to pasjonat codziennych obowiązków, zwłaszcza jak są związane z szachami. Pasjonuje się też muzyką, która dzieli - jak Jerzy Waldorff - na dobrą i złą. Lubi też dobrą literaturę.
Unika rozgłosu. Najlepiej czuje się na sali turniejowej. Nie uniknął jednak nagród. Za działalność szachową otrzymał: Brązową, Srebrną i Złotą Odznakę Honorową Polskiego Związku Szachowego, Odznakę "Zasłużony Działacz Kultury Fizycznej", tytuł "Zasłużony Sędzia Szachowy", a także tytuł "Honorowy Członek Polskiego Związku Szachowego". Za działalność zawodową został nagrodzony Złotym Krzyżem Zasługi, a za działalność harcerską Medalem za Kultywowanie Pamięci Polskich Sił Zbrojnych.
Zygmunt bardzo dużo pisze. Prowadzi szeroką korespondencję, bo ma dużo do powiedzenia. Pisze też do gazet, kiedyś jego artykuły ukazywały się w "Gazecie Wyborczej" i "Panoramie Szachowej". Obecnie pisze znakomite artykuły dotyczące problemów sędziowskich w "Magazynie Szachista".
Zygmunt Ryll został obnażony. Jak się będzie z tym czuć?
Najświeższy materiał o Zydze
|